środa, 26 marca 2014

Coś dla myśliwych, czyli sposób łapania królików bez łasicy i strzelby

Czy są tu jacyś myśliwi? Wspomniany już na Panoptikum (http://oto-panoptikum.blogspot.com/2013/12/na-cuchnienie-z-ust.html) "Albert nowy czyli teraźnieyszy albo sekreta nowe, doświadczone i approbowane (...)" francuskiego autora Alletza wydany został po polsku w Wilnie w 1790 roku i przyniósł setki cennych rad naszym przodkom. W tym i taką:

Biblioteka Narodowa, sygn. SD XVIII.1.7109 adl., s. 129 - 130, http://polona.pl/item/4551211/66/

Nie jestem do końca przekonany, czy to może się udać. Ale może to i lepiej, jeśli nie.

czwartek, 20 marca 2014

Przygody Stanisława z Wołczyna

Muszę przyznać, że dużą sympatią i sporym podziwem darzę postać z naszych dziejów cokolwiek kontrowersyjną, Stanisława Poniatowskiego, czyli Stanisława Augusta, króla polskiego. To pierwszy władca tego kraju od czasów Kazimierza Wielkiego, który chciał coś tu ruszyć naprzód, poprawić, miał pomysł na rozpoczęcie długofalowych przemian, które miały przekształcić Rzeczpospolitą w nowoczesne, sprawne państwo. Wcześniej mieliśmy kilku wybitnych władców, ale byli to raczej świetni wojacy albo nie najgorsi administratorzy, a nie wizjonerzy. Niestety, Stanisławowi przyszło rządzić w ciężkich czasach, na uratowanie Rzeczpospolitej było już chyba za późno kiedy wstępował na tron. Miał zresztą też swoje słabości i liczni krytycy wytykający mu różne grzechy i grzeszki często mają rację.

Jednak pomijając zasługi polityczne, cenię sobie króla Stasia za szerokie horyzonty, wysoką inteligencję i cięty humor, które objawiają się chyba najbardziej w jego pamiętnikach (wydanych drukiem już w XIX wieku). Przypominam dosyć znany ich fragment, w którym Poniatowski opisuje swoje przeżycia z czasów, kiedy o tym że zostanie królem nawet nie marzył. Jego ambicją było wówczas, żeby zostać posłem na  sejm. W tym celu musiał wraz z niejakim panem Glinką objechać wszystkie zaścianki ziemi łomżyńskiej i bratać się z lokalną szlachtą. Gdy tourne nareszcie się skończyło i Poniatowski został posłem pan Glinka postanowił to jakoś uczcić. I tu się zaczyna dramat Stanisława...

Biblioteka Narodowa, "Pamiętniki króla Stanisława Augusta Poniatowskiego", sygn. I 49.129, s. 74.

Po ciąg dalszy zapraszam pod adres http://polona.pl/item/1575849/49/, gdzie dowiemy się o wątpliwej przyjemności wynikającej z obtańcowywania przez całą noc owych nadobnych szlachcianek i rozpaczliwych próbach ucieczki z gościnnego dworu.

poniedziałek, 17 marca 2014

Dostań wydry żywcem, czyli o sposobach na kołtun

W dzisiejszych czasach jest to mniej powszechny problem, niż to drzewiej bywało, ale mimo wszystko warto przybliżyć sposoby na pozbycie się kołtuna. Czym jest kołtun, czyli plica polonica, tłumaczyć nie trzeba, wiadomo też że obciąć go nie można bo zakończyć się może taka operacja tragedią. W końcu nie tworzy się on z brudu i braku grzebienia, tylko jest to poważna choroba przenoszona w tajemniczy sposób.

Ze zbiorów Muzeum Wydziału Lekarskiego Uniwersytetu Jagiellońskiego, © CC

I choć noszenie go chroni przed chorobami, a nawet przed samym diabłem, to jednak tu i ówdzie zaczęły się pojawiać głosy, że może jednak lud nie powinien mieć takich rzeczy na głowie. Zaproponowano więc sprawdzone metody pozwalające usunąć kołtun "farmakologicznie", bez użycia nożyc, a więc w bezpieczny dla życia i zdrowia delikwenta sposób.

W zbiorze dobrych rad na każdą okazję z 1789 roku pod tytułem "Compendium medicum auctum to iest krotkie zebranie i opisanie chorob, ich rożności, przyczyn, znakow, sposobow do leczenia [...]" czytamy:

Biblioteka Narodowa, sygn. BN XVIII.1.5463, http://polona.pl/item/984780/322/

Wnętrzności wydry, gotowany jeż i sadło z bociana? To musi pomóc, RZECZ PEWNA.

poniedziałek, 10 marca 2014

Automobilem przez Moskwę


W wielkim kraju, w wielkim mieście ambicje żadnego kierowcy nie mogą być małe, tym bardziej w 1910 roku, kiedy automobili nie było za dużo (w każdym razie porównując z czasami współczesnymi). Stąd też być może dyplom ukończenia kursu prawa jazdy wystawiony w jeszcze carskiej Moskwie był większy od rozłożonych płacht starej, dobrej "Trybuny Ludu" (dzięki swoim rozmiarom służącej w PRLu głównie do zabezpieczania mieszkań na czas remontu).

Świadectwo ukończenia kursu i zdania egzaminu otrzymał Aleksiej Iwanowicz Szumiejko 26 września 1910 roku. Zostało wystawione przez Moskiewskie Automobilne Kursy i nosi numer 38.

Archiwum Główne Akt Dawnych, Nabytki Oddziału III, sygn. 653

Dodaję jeszcze interesujący detal :)


Oraz zdjęcie pokazujące ów dyplom w porównaniu z tym, co miałem akurat pod ręką, czyli 2 złotówką.




poniedziałek, 3 marca 2014

O tyrańskim biciu i o zmianach

Tak długiej przerwy w krótkich dziejach Panoptikum jeszcze nie było, trzeba to przyznać. Przyczyna jest niebagatelna, i pewnie nawet o niej bym zresztą nie pisał, gdyby nie to, że będzie miała spory wpływ na tego bloga. Otóż zmieniam pracę, nie będę już archiwistą w AGAD, w związku z czym mój dostęp do archiwaliów znacznie się zmniejszy. Nie oznacza to jednak, że zawieszam działalność Panoptikum! Po pierwsze porobiłem sobie trochę "zapasów", po drugie w AGAD zostaje dużo moich przyjaciół, którzy będą mi czasem to czy owo podrzucać, a po trzecie sam też tam będę zaglądał i korzystał z akt jako użytkownik Pracowni Naukowej. Lecz to nie wszystko, moim nowym miejscem pracy będzie Biblioteka Narodowa, a konkretnie zajmować się tam będę nie czym innym, tylko Poloną, więc spodziewajcie się, że wygrzebię stamtąd tonę cudeniek. Ponadto wszystko, dokumentów on-line też jest sporo i tak naprawdę już dawno zamierzałem skorzystać z zasobów udostępnianych przez inne archiwa, teraz mam w końcu dobry pretekst, żeby je poprzeglądać :)

Po tym nieco przydługim wstępie zapraszam do zapoznania się z dosyć mroczną sprawą z feralnego, przynajmniej dla Rzeczpospolitej, 1772 roku. Sytuacja miała miejsce na terenach współczesnej Białorusi, w województwie nowogródzkim.

Archiwum Główne Akt Dawnych, Nabytki Oddziału III, sygn. 429

"Roku 1772 miesiąca listopada 26 dnia Jegomość Pan Michał Mikucki browarnika, na imię Michaiła, rodowitego Moskala, zabił. Który [Michaił] u mnie był się zgodził przez zimę robić w browarze i zadatku wziął tynfów osiem, notandem że naczynie warne nie było narządzone, przeto Żyd karczmy mej Sprogi [?] w Dobikiniach arendarz umówił browar u Jegomości Pana Michała Mikuckiego, gdzie tegoż Michała browarnika użył do roboty, a gdy zakończył Żydowi memu robotę wyszedł do włości Tryskiej do wsi Gudow do człowieka w Gudach mieszkającego na Jaśnie Pana Piotra Rużela (?). Te wyjście jego było w dzie z browaru Jegomości Pana Mikuckiego, sam Jegomość Pan Mikucki wypuścił onego, to jest dnia 23 listopada, w pogoń szedł 24 dnia, przyprowadził do siebie 25 dnia, 26 dnia przed zachodem słońca wypuścił skatowanego, tejże nocy umarł. Bicie było tyrańskie, nie zwyczajne, bo gdy go prowadził związanego przy koniu musiał [ten zabity browarnik] razem z koniem biec, raz po koniu nahajem, a dwa, trzy człowieka [uderzał], aby równo z koniem biegł. A żadnej karczmy nie minął, gdzie by gorzałki za groszy 6 albo 9 nie wypił. Przy prowadzeniu tegoż [...] niemiłosiernie w browarze uwiązawszy ćwiczył i wódką polewał, a polawszy palił wódkę na żywym człowieku, a tak ućwiczonego  spalonego przez całą noc związanego [...]. Jednak ni do czego nie zeznał, acz tak był męczony nazajutrz, tedy powtóre na przemian z parobkiem Mikołem Jawultis ćwiczyli. Parobek rzekł: "Panie dość go męczyć, już ty sam go bij, a ja go bić więcej nie chcę, bo on żyć na świecie już nie będzie". Więc Jaśnie Pan Mikucki jeszcze sam bił, aby się przyznał do ukradzionego masła sześciu funtów i do jedenastu łokci płótna. Na co nieboszczyk mówił od początku bicia, aż do śmierci: "Panie, nie kradłem u ciebie nic, ale puść mnie, będę odsługiwał wiele będziesz pretendował". Więc gdy się sfatygował odłożył do jutra dalsze karanie, ale parobek Mikoł mówił: "Panie, puść go, on jutro nie doczeka, umrze". Do karczmy go puścił, ale już iść nie mógł [...]"

Proszę wybaczyć, ale pismo jest dosyć wyblakłe i niewyraźne, pomijając że osoba pisząca tekst nie do za dobrze władała piórem, więc nie wszystko udało mi się odczytać. Ale najważniejszą część historii jest chyba jasna.